Euro spoko i kurczak w płatkach kukurydzianych

Największe imprezy komercyjne na świecie mają kilka cech wspólnych. Jedną z nich jest fakt, że po brzegi wypełnia je mieszanka głupoty i paranoi organizatorów. W dzisiejszych czasach mieszanka już dawno przekroczyła granice absurdu.

A wszystko przez – a jakże! – Brytyjczyków. Ci złośliwi ludzie z wietrznej wyspy ubzdurali sobie kiedyś tam dawno, że skomplikują każdą prostą rzecz. Te jeszcze prostsze będą natomiast wykonywali inaczej niż reszta świata. Poza dwoma kranami i jeżdżeniem lewą stroną są przepisy prawne, w rodzaju zakazu umierania w gmachu parlamentu. Mało? Wiecie, że w Yorku można zabić Szkota jeśli nosi ze sobą łuk i strzały? Takie bzdurne przepisy z całą pewnością natchnęły specjalistów od marketingu UEFA, którzy stoją na straży poprawności użycia nazwy i loga UEFA Euro 2012.

Niedługo będzie tak, że wszystkie największe imprezy na świecie opatentują swoje nazwy, potem ich synonimy, aż w końcu pozostanie posługiwać się rebusami, tak w życiu codziennym jak i zawodowym. Z tym większą radością wyczytałem więc wyniki niedawnych badań konsumentów, gdzie jak wół stoi, iż produktem najbardziej kojarzącym się z Mistrzostwami Europy jest piwo Tyskie. Świetnie. Tylko Tyskie akurat sponsorem turnieju nie jest, za to sprytnie (i znacznie taniej) pod molocha się podpięło. A to piłkarskimi reklamami, a to porą emisji, a to twarzami Bońka czy van Bastena. Jeszcze milej zaskoczył Burger King, pokazując UEF-ie środkowy palec mocno bezczelnym bannerem, który znajdziecie tutaj.

Wszystko rozchodzi się o przepis, zgodnie z którym jeden fast food już jest sponsorem turnieju, więc drugi nie może prezentować swojego logotypu w pobliżu strefy kibica. Logo zniknęło, billboard został, prawo uszanowane.

Ok, bzdura opisana, to teraz będzie o wspomnianych fast foodach. W piramidzie prestiżu przedsiębiorstwa te walczą o pozycję z disco polo. Nie lubimy, narzekamy, wyśmiewamy, aż wreszcie się opijemy i wcześniejsze zacietrzewienie przechodzi do historii. Fast foodów wspierać nie mam zamiaru, choć nie przeczę, że zdarza się z nich czasem korzystać. W takim na przykład Lwowie McDonald był jednym z droższych i bardziej luksusowych lokali. Nie znam również osób, które bułki, kurczaki czy tortille wyrzuciły, za przyczynę podając li tylko ich obrzydliwy smak. Zobaczcie zresztą jeden z moich ulubionych filmików Jamiego Olivera, tak dla podsumowania:


O fast foodach pisać można wiele, ale nie dziś. Dziś będzie jeszcze o domowym fast foodzie, a konkretnie kurczakach. Takich jak w barze z dziadkiem w logotypie, który – jak wynika z moich wieloletnich obserwacji – stał się ulubioną jadłodajnią Polaków.

Kurczak w płatkach kukurydzianych

4 skrzydełka z kurczaka przekrojone na pół (bez lotek), 1 pierś pokrojona w długie paski, bułka tarta, 100 ml mleka, 3 jajka, 100 g mąki, płatki kukurydziane, czosnek, papryka ostra, papryka słodka, garam masala (albo curry), czerwona cebula, 700 ml oleju, oliwa z oliwek.

Kurczak w płatkach kukurydzianych

Skrzydełka i paski z piersi (niektórzy nazywają to polędwiczki) doprawiamy solą, pieprzem, wyciśniętym ząbkiem czosnku, mieszanką garam masala, słodką papryką i oliwą z oliwek. Marynujemy przynajmniej godzinę. Cebulę kroimy w grube plastry i rozdzielamy krążki. Z jajek, mleka i mąki robimy ciasto naleśnikowe. Rozgniecione płatki mieszamy z bułką tartą i ostrą papryką. Olej rozgrzewamy w głębokim rondlu. Kurczaki moczymy w cieście, potem panierujemy w płatkach i wrzucamy na olej. Smażymy 10 minut i odsączamy na ręczniku papierowym. Kolejne porcje umieszczamy w piekarniku nastawionym na 120 stopni. W tym czasie smażymy resztę kurczaków i cebulek, które moczymy jedynie w cieście. Do tego prosty coleslaw: pół białej kapusty, marchewka, jabłko, cebula, natka pietruszki, oliwa, sól, pieprz, łyżka majonezu.