Burgerowa alternatywa w M22

Na rynku burgerów ścisk panuje niemiłosierny. Jeśli jednak zdarzy wam się ochota na zjedzenie porządnego kawałka mięsa w cywilizowanych, siedzących warunkach, to okaże się, że wybór wcale nie jest aż tak wielki. Dziś o jednym z tych niszowych, krytych miejsc – M22 Beef & Chips.

Najpierw będzie dygresja. Dzięki niebywałej hojności operatora telewizji kablowej zyskałem nowy ulubiony program kulinarny. „Człowiek kontra jedzenie” (org. Man v. Food) to opowieść o „odwiecznej walce człowieka z jedzeniem”. Prowadzący Adam Richman przemierza Stany Zjednoczone podejmując najbardziej zwariowane wyzwania kulinarne, rzucane mu przez kolejnych szefów kuchni. I choć program nie jest najmłodszy, a stacja Food Network pewnie powtarza te serie po raz wtóry, to każdy odcinek przynosi mnie i A. sporo frajdy.

Z jednej strony wypada podziwiać prowadzącego za poświęcenie. O ile testowanie porcji degustacyjnych przez Roberta Makłowicza ciężką pracą nie jest, o tyle pochłanianie 3 kilogramów tortilli z pewnością tak. Przypomina mi to niegdysiejsze poświęcenie własne, kiedy sumiennie testowałem krakowskie burgerownie. Nota bene sam prowadzący mocno podupadł na zdrowiu podczas kręcenia programu, a w diagnozie pojawiły się nawet stwierdzenia o postępującej depresji. Z drugiej strony zawsze sprzeczamy się z A., czy owe wyzwania kulinarne faktycznie są takie ciężkie i czy ja sam byłbym w stanie któremuś sprostać.

Z konkursami pod tytułem „kto zje więcej” mam jednak niewiele doświadczenia. Poza dziecięcymi zakładami i próbą zjedzenia paskudnej super ostrej pizzy w nieistniejącej już pizzerii Dracula przy Szewskiej, nie przypominam sobie podobnych głupot w życiorysie. Organizacja tego typu przedsięwzięć jest jednak odwiecznym sposobem na przyciągnięcie do lokalu nowych klientów i ta metoda faktycznie działa. Wszak gdyby nie promocja wyzwania, polegającego na zjedzeniu w ciągu 10 minut bardzo ostrego burgera, pewnie nigdy nie usłyszałbym o M22.

Lokal mieści się przy Marka 22. Z tego co pamiętam, wcześniej to miejsce zajmował serwis telefonów komórkowych. Jeśli się mylę niech mnie ktoś w tym miejscu poprawi. Wnętrze z pewnością nie jest idealne, bo wielkość lokalu wymusza nietypowe ustawienie stołów i krzeseł. Wystrój również nie rzuca na kolana, choć farba tablicowa i kreda na ścianie to zawsze sprawdzone i stosunkowo bezpieczne rozwiązanie.

Przybyłem w towarzystwie pewnego Latynosa, który burgery lubi i szanuje. W piątkowy wieczór ruch był ponadprzeciętny, czego się zresztą spodziewaliśmy. Na szczęście udało się znaleźć ostatni wolny stolik ale na złożenie zamówienia przyszło nam czekać nieco ponad pięć minut.

Menu w przejrzysty sposób rozpisano na ścianie. Burgerów mają 14 rodzajów, w tym wersję light z kurczakiem (Mocny Burger) i z podwójnym mięsem (Meat Hunter). Zdecydowałem się na pozycję o nazwie Kultowy (ketchup, musztarda, ogórki musztardowe, sałata, kandyzowana cebula z octem balsamicznym, bekon, dwa rodzaje sera: cheddar i mimolette). Przybysz zza oceanu postawił na smaki z rodzinnych stron w burgerze Kuryłek Dream (warzywa, cheddar, rukola, guacamole, chorizo, sos). Do tego jeszcze dwa piwa i mogliśmy zająć miejsce przy wysokim stole, tuż pod miejscową Damą z gronostajem, która, zamiast sympatycznego gryzonia, trzyma w rękach dorodną krowę.

Na zamówienie przyszło nam czekać jakieś piętnaście minut. Obsługa lojalnie uprzedzała, że może to potrwać nawet dłużej, więc krótszy czas był w sumie miłym zaskoczeniem. Burgery z początku nieco mnie rozczarowały. Jestem zwolennikiem klasycznych, miękkich i słodkawych bułek, które umożliwiają wygodną i – w miarę – estetyczną konsumpcję. W M22 dostajecie spore buły z sezamem (też akurat nie przepadam), obficie wypełnione składnikami. Od razu wiedziałem, że czysty z tego spotkania nie wyjdę.

Jeśli chodzi o głównego bohatera, czyli 200g mięsa wołowego, to zostało przygotowane dokładnie tak, jak prosiłem (rare). Szczęśliwie latynoski towarzysz poprosił medium więc mieliśmy skalę porównawczą i mogę potwierdzić, że w M22 rzeczywiście zwracają uwagę na stopień wysmażenia mięsa i jest on różny w zależności od zamówienia. Stopni wysmażenia jest zresztą aż sześć – to rzadkość w podobnych przybytkach. Dodatki jak dodatki – było ich sporo i były świeże, a to w ich przypadku najważniejsze.

Podsumowując stwierdzam, że burgery w M22 wypadły nadspodziewanie dobrze. Nawet wspomniana wyżej bułka aż tak mi nie przeszkadzała i przyjąłem ją raczej jako wyróżnik, a nie wadę. Jeśli miałbym się do czegoś faktycznie przyczepić to koszmarne kolorowe tacki, na których serwowane są zamówienia. Być może nadają się dla niemowląt i niejadków, a nie dla dwóch głodnych facetów (w tym jednego z importu). Chcieliśmy się poczuć jak prawdziwe samce alfa, pożerające słuszny kawał mięcha i zapijające piwem, a tu… tacka z kolorowymi ptaszkami. Błagam… Za burgery zapłaciliśmy rozsądne 45 zł, zyskując całkiem ciekawą, wołową alternatywę w centrum Krakowa.

M22 Beef & Chips, Św. Marka 22

PLUSY:

  • Stopień wysmażenia
  • Wielkość
  • Szerokie menu

MINUSY:

  • Nieciekawy wystrój
  • Koszmarne tacki

M22 Menu, Reviews, Photos, Location and Info - Zomato