Kebab dla wegetarian nazywa się Vegab

Starowiślna jest jedną z moich ulubionych ulic Stołecznego Królewskiego i staram się na bieżąco śledzić nowości, które się na niej pojawiają. Jakiś czas temu otwarto w tym rejonie coś w rodzaju mięsnej mekki dla wegetarian. Z premedytacją użyłem tego siermiężnego oksymoronu, bo Vegab to punkt z wegańskimi kebabami, co w równej mierze straszy i intryguje.

Niedzielne śniadanie w Zenicie

Coraz więcej krakowskich lokali zaczyna serwować przemyślane i urozmaicone śniadania. Ta moda dotyczy przede wszystkim nowo otwartych przybytków. Wstyd się po prostu w Stołecznym Królewskim pokazać bez sensownego menu śniadaniowego. Najświeższym potwierdzeniem powyższej obserwacji niech będzie Zenit, który całkiem niedawno pojawił się przy Miodowej.

Pod Norenami: kupuję to

Sceptyczny byłem bardzo, bo nie lubię koloryzowania w menu. Sceptyczny byłem jeszcze bardziej, bo wegetariańskie lokale od dawna mnie rozczarowywały. Sceptyczny byłem najbardziej, bo ulica Krupnicza to takie kulinarne Waterloo, gdzie poległo wiele ciekawych idei gastronomicznych. Restauracja Pod Norenami jednak mnie kupiła i gotów jestem ją polecać wszystkim, nawet najbardziej zatwardziałym mięsożercom.

Nova Krova… bez krowy

Należę do jednostek wszystkożernych. Owszem, jest kilka potraw, które staram się omijać szerokim łukiem, bądź traktować z pewną dozą nieufności. W gruncie rzeczy nie uprzedzam się jednak do żadnej kuchni i żadnego produktu, który można zjeść. Co za tym idzie, nie przeszkadzają mi dania bezmięsne. Do czasu.

Vega czyli szybko, zimno, samoobsługowo

I znów bar wegetariański, i znów samoobsługa, i znów podgrzewacze. Po trzech wizytach w bezmięsnych przybytkach dochodzę do zaskakujących wniosków – wegetarianom należy współczuć, bo nikt o nich w tym mieście nie dba.

Na Zabłociu, w papuamu

Miało być wegetariańsko i będzie wegetariańsko. Aby jednak nie rzucać się od razu na głęboką wodę zwiedzanie bezmięsnych lokali postanowiłem rozpocząć od miejsca, w którym już kiedyś byłem. Przypadkiem raczej tam nie traficie, bo lokalizacja bardzo oryginalna. Jak cała knajpka zresztą.

Bez mięsa da się żyć?

Jest plan: nie jeść mięsa. Tylko czasem, ale jednak. Nie pamiętam już dnia, kiedy mój jadłospis nie zawierałby jakiegoś zwierza i w tym miejscu zaznaczam, że jestem ortodoksyjny: moim zdaniem ryba to też zwierzę. Ani quasi-wegetarianie, ani inni euroentuzjaści nie przekonają mnie, że tak nie jest. Aha, rybą nie jest z kolei ślimak, co ktoś…