Dawno, dawno temu pojawił się na tej stronie ostatni wpis. Powodów tak długiej przerwy było wiele, z wrodzonym lenistwem włącznie. Aby czym prędzej nadrobić zaległości zdecydowałem się pisać prosto z mostu: drażnią mnie rowerzyści.
Rok: 2012
Czysta forma Pod Wawelem
Zacznijmy od krótkiego odświeżenia wiadomości z lekcji języka polskiego. Przekonany jestem, że większość informacji, które szacowna gawiedź zdobyła w najróżniejszych szkołach już dawno powędrowała w czeluść zapomnienia. Zgodnie z teorią czystej formy – w mojej, mocno uproszczonej wykładni – sztuka winna skupiać się na wywoływaniu przeżyć metafizycznych u odbiorcy. Co za tym idzie, treść nie…
Debiut roku na Świętego Wawrzyńca
Jeśli chodzi o rzeczoną kulinarną bezpretensjonalność, w Polsce nie jest najlepiej. „Domowe pierogi”, „Bigos jak u mamy” czy „Żurek tradycyjny” w cenie od 20 zł za porcję aż się proszą, aby wylądować na głowie tych, którzy takie pozycje wprowadzają do menu. U mamy zwykło się jeść dobrze i za darmo. W domu dobrze, dużo i…
Pokochać krowę w Love Krove?
O ile z krową, a jeszcze lepiej z wołowiną, skojarzenia mamy raczej pozytywne, o tyle z burgerami już niekoniecznie. Wszystko – a jakże – przez Amerykanów. To oni rozpropagowali świetne hamburgery, by równocześnie je zamordować. Szkoda, że nazwy burger zastrzec nie można, podobnie jak sera feta, oscypka czy innych produktów regionalnych. Uniknęlibyśmy wówczas nieporozumień przy…
Brawura ujarzmiona. Ancora
Ten wpis bardzo długo czekał, aby wreszcie ujrzeć światło dzienne. Są bowiem miejsca, wobec których warto (a nawet należy) zachować odrobinę pokory. W Krakowie będzie to z pewnością Wawel, Kościół Mariacki, pewnie Rynek Główny, a może nawet Plac Centralny. Kulinarnie? Aqua e Vino, Copernicus, Pod Baranem… no i Ancora. Ancora, która wzbudza emocje szczególnie u…
Zupa dyniowa z habanero
Dynie mają bardzo zły PR. Ładne w sumie są. Smaczne też są. W sezonie bywają niedrogie, a czasem wręcz komicznie tanie. Mimo tego, są raczej niepopularne, szczególnie tam, gdzie bardziej tradycyjna kuchnia. A przecież połówka pomarańczowego potwora z mojej lodówki ważyła 2 kg, a kosztowała 3,75 zł. Za całość, nie za kilogram.
Chapeau bas panie Gessler
Przypadek sprawił, że już drugim tekstem (wcześniej rykoszetem, a teraz wprost) uderzyć muszę we własne miasto. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że w swojej „krakowskości” staram się być nieprzejednany. Tak, święcie wierzę w to, że – jak udowadniają Mieczysław Czuma i Leszek Mazan – pępek świata nazywa się Kraków.
Charlotte. I mam wszystko
Delikatnie rzecz ujmując, nie jesteśmy w Krakowie entuzjastyczni wobec nowości, a szczególnie jeśli nowości owe pochodzą ze stolicy. Pewna podejrzliwość wobec Warszawy bywa zrozumiała, ale czasem ma bardzo niedobre konsekwencje.
Piri Piri. Zakupy grupowe po portugalsku
Zakupy grupowe to coś w rodzaju jajka z niespodzianką. Dziecięciem jeszcze będąc, człowiek liczył, że za marne grosze będzie miał super zabawkę. Ostatecznie kończyło się na dziewięcioelementowych puzzlach, a porcelanowe figurki i tak trzeba było kupić na giełdzie.
Wrocław, co Ukrainą stoi
Wrocław lubić trzeba. Przeciwna postawa nie dość, że kontrowersyjna, jest zwyczajnie źle widziana. Miasto to przecież ładne, duże i pozbawione negatywnych skojarzeń. Tych, które uporczywie trzymają się znamienitszych i większych Warszaw, Krakowów.