La Marsa i arabskie żarcie

Jestem zdeklarowanym wielbicielem filmu „Operacja Samum”. Uważam, że to produkcja idealna. Jest Linda, jest Kondrat, jest Lubaszenko, jest Bregović, no i jest Pasikowski. Takie męskie kino, gdzie wątek romantyczny ograniczony został do sceny łóżkowej z pierwszych minut i nagiej dublerki Anny Korcz. A co to ma wspólnego z jedzeniem? Już tłumaczę.

Najedzeni Fest i prosty falafel

Najedzeni Fest to jedna z tych inicjatyw, którym każdy miłośnik dobrego jedzenia winien przyklasnąć. Idea prosta do bólu: zbierzmy przedstawicieli najciekawszych lokali i wytwórców w jednym miejscu, zagońmy tam wygłodniałą gawiedź i pokażmy jak powinno się jeść. Czasem bywa jednak tak, że nawet najwspanialsza idea marnieje w zderzeniu z szarą rzeczywistością.

Pod Norenami: kupuję to

Sceptyczny byłem bardzo, bo nie lubię koloryzowania w menu. Sceptyczny byłem jeszcze bardziej, bo wegetariańskie lokale od dawna mnie rozczarowywały. Sceptyczny byłem najbardziej, bo ulica Krupnicza to takie kulinarne Waterloo, gdzie poległo wiele ciekawych idei gastronomicznych. Restauracja Pod Norenami jednak mnie kupiła i gotów jestem ją polecać wszystkim, nawet najbardziej zatwardziałym mięsożercom.