Kiedy przeszło 150 lat temu Karol Darwin prezentował światu wyniki swoich badań nie przypuszczał pewnie, że ich odzwierciedleniem będzie krakowska scena kulinarna początku XXI wieku. Tak się jednak złożyło, że na tej scenie rzeczywiście przetrwają tylko nieliczni.
W myśl teorii o doborze naturalnym (oczywiście stosownie ją upraszczając) przeżywają tylko te osobniki, które najlepiej przystosują się do danych warunków. Są dwa główne rodzaje tego doboru: kierunkowy (osobniki posiadają cechę wyróżniającą) i stabilizujący (osobniki posiadają większość cech uśrednionych dla populacji). Kulinarnymi osobnikami, które wciąż się przystosowują, są burgerownie. Warto zauważyć na ten przykład jednomyślne odrzucienie obciachowego przedrostka „ham”, który niebezpiecznie zbliżał je do amerykańskich sieciówek i rodzimych straganów. Nie ma już „hamburgerów”, które stały się fe i niemodne, a są dumne „burgery”. Nawet w miejscach, które od kilkunastu lat przygotowują te same buły z tego samego mięsa da się zauważyć zmianę nazewnictwa. Nikt nie chce być posądzony o prostactwo. Nawet Mr Hamburger już hamburgerów nie podaje.
Stabilizację już mamy, a teraz trzeba walczyć o tę kierunkowość. Niektórzy postawili na dopisywanie legend do swoich produktów, które nijak mają się do rzeczywistości. Inni postanowili walczyć dodatkami, tworząc skomplikowane zestawienia, które nigdy w bułce znaleźć się nie powinny. Jeszcze inni uznali, że to wygląd determinuje ewolucję i rozpoczął się wyścig na burgerowe logotypy, layouty, brandingi i wszelkie inne elementy identyfikacji wizualnej. Czym natomiast zachęca do odwiedzin nowa krakowska burgerownia pod tytułem Lokal Burgers & More?
W związku z faktem, że jest to pewnie pięćsetny bar serwujący burgery w promieniu 10 km od Rynku Głównego, odróżnić jakoś się musiał. Miejscem? No nie, bo znajduje się na Miodowej 9, w samym sercu Kazimierza. Wystrojem? No też nie, bo kilka drewnianych krzeseł i tablica z menu widziane były już wielokrotnie. Sposobem podania? Fajny, bo burgery serwują na desce, ale już to w Krakowie widzieliśmy. Może menu? No i tu udało się znaleźć pewną cechę wyróżniającą, na którą zdecydowanie postawili właściciele: burgery z dziczyzny. Na nich się dziś skupimy.
Menu nie precyzuje rodzaju mięsa jakie zostało akurat użyte do produkcji Hunter’s Burgera. Wylicza jedynie, że może to być dzik, sarna lub jeleń, a wszystko zależy od dnia (lub polowania). Burger jest dostępny w dwóch rozmiarach: SMALL (130g mięsa) i REGULAR (180g mięsa). Jest też możliwość zamówienia zestawu z frytkami i napojem, przy niezbyt imponującej oszczędności rzędu 80 groszy. Był wieczór, był weekend więc sam sobie stworzyłem zestaw, składający się z dużego burgera, frytek i czeskiego piwa. Wszystko zamawiane przy ladzie, zza której można obserwować krzątaninę w otwartej kuchni. Nie pytano mnie o stopień wysmażenia mięsa, co uważam za cechę stabilizującą, którą powinna się charakteryzować każda współczesna burgerownia.
Piwo otrzymałem od razu i zająłem miejsce obok dwóch sędziwych turystek, które powoli kończyły swoją dechę frytek. Z przerażeniem pomyślałem, że ja również taką dostanę i pewnie łapczywie ją zjem, bo głodny byłem wyjątkowo. Burgera podano dosyć szybko, trwało to może 7-8 minut. W menu się chwalą, że bułki wypiekają na miejscu. Potwierdzam, rzeczywiście były robione w tej otwartej kuchni. Czy to dobrze? Tutaj bym się spierał, bo moja była ciut niedopieczona i brakowało jej chrupkości. Z drugiej strony miękka bułka pozwala w miarę komfortowo skonsumować burgera bez przesadnego upieprzenia się sosem.
Reszta zestawu przyzwoita, choć moim zdaniem trochę brakuje pomysłu na wykończenie burgera z dziczyzny. Grillowany bakłażan, sałata, korniszon, cebula i pomidor to przeciętne dodatki do dziczyzny, której przydałby się jakiś swojski element. Może grzyby? Może brusznica? Może trzeba poszukać co też w lesie rośnie i to dołożyć do dzika? To już zostawię właścicielom, oddając przy okazji, że proponują bardzo rozsądną cenę za swoją dziczyznę. Sam burger kosztuje 24,90 zł w wersji standardowej. Opcja pomniejszona (raczej da dziecka, A. poparzyłaby na nią z lekkim politowaniem) wyceniona została na 21,90 zł. Za frytki liczą sobie z kolei 4,90 zł i jest to faktycznie pokaźna góra ziemniaków ze skórką, które miło zapamiętałem, co dobrze o tych frytkach świadczy.
W weekendy Lokal otwarty jest do 1:00 w nocy co z pewnością będzie dobrą informacją dla odwiedzających okoliczne przybytki na Bożego Ciała.
Lokal Burgers & More, Miodowa 9
Wystrój: 5
Obsługa: 8
Menu: 7
Jedzenie: 8