Ostatni epizod pierogowej krucjaty. Tym razem udajemy się do Kanton Dim Sum House na Węgłową, gdzie restauracje padają równie często jak na Czystej. Po dwóch wizytach podejrzewam jednak, że akurat ten lokal może się tam zadomowić, a jeśli miałby zamykać podwoje, to tylko po to żeby zająć większą i wygodniejszą przestrzeń.
Kanton Dim Sum House ulokował się w miejscu przeklętym, w którym nie potrafiła się utrzymać żadna knajpa. Ulica Węgłowa to takie przedmieścia przedmieść Kazimierza. Przypadkiem klient tam raczej nie trafi, a i specjalnie idąc jakby zupełnie jest nie po drodze. Pomimo tych niedogodności ktoś wpadł na pomysł żeby właśnie tam, w niedalekim sąsiedztwie Placu Wolnica, otworzyć lokal z azjatyckimi pierożkami. I był to bardzo dobry pomysł.
Miejsce wygląda tak, jakbyśmy przypadkiem wleźli komuś do kuchni. Nie wiem czy powierzchnia tego przybytku osiąga niebotyczną liczbę 20 metrów kwadratowych. Dość powiedzieć, że lada służy za jeden ze stolików, a lodówka, kuchenka i koszyczki do gotowania na parze sąsiadują z kasą, tuż za kontuarem. Ciasno proszę państwa, ale i bezpretensjonalnie, a nawet przytulnie. Ciężko wyciągnąć telefon żeby nie trącić współbiesiadnika więc może i jakieś komitywy interpersonalne się przy okazji zrodzą. Kto wie?
Menu wypisano ręcznie na tablicy. Pierogów co nie miara, a wszystkie azjatyckie i wszystkie z różnych regionów największego kontynentu na świecie. Mają i Momo z Nepalu, o których kiedyś pisałem wam tutaj. Mają pierożki chińskie, japońskie, koreańskie, a nawet hinduskie Samosy i autorskie wersje fusion (z wołowiną BBQ). Na osobnej liście znajdziecie wybór Baozi, sprzedawanych po trzy sztuki (w pozostałych przypadkach dostaniecie osiem pierogów).
Zamówiłem bezpiecznie: Mandu z wieprzowiną kim chi (Korea) i Baozi warzywne. Od razu otrzymałem informację, że na Baozi poczekam około 15 minut, ale Mandu będą szybciej. I rzeczywiście tak było. Ponieważ z początku musiałem zadowolić się miejscem przy lado-stole podział czasowy bardzo mi odpowiadał, a i pierogi też bardzo mi odpowiadały. Nie rozpadały się, szczelnie wypełniał je farsz i szkoda tylko, że porcje z ośmiu sztuk to zdecydowanie za mało jak na polskie żołądki.
Baozi zjadłem już przy zwyczajnym stole (jednym z dwóch w Kantonie) i również przypadły mi do gustu. Tym razem były to zdecydowanie większe bułeczki niż u konkurencji. Bardzo podobne jadałem na śniadanie w tajskich sieciówkach. Ciasto drożdżowe było grube i puszyste, a dodatek słodkiego sosu tworzył z całości bardzo udaną kompozycję. Przy okazji wspomnę, że miałem szczęście, bo akurat moje zamówienie trafiło na właściwy stół. Zdarza się jednak, że jednoosobowa obsługa pokiełbasi zamówienia i tak ostatnim razem wegetarianin dostał mięsne Baozi, a mięsożerca wegetariańskie. Logistyka do poprawy.
Opisany wyżej zestaw kosztował mnie 20 zł (12 zł + 8 zł) i mogłem go uznać za przyzwoity obiad. Pojedyncza porcja stanowiłaby przyzwoitą przekąskę, lunch bądź obiad dla niejadka. Pamiętajcie o tym, żebyście przypadkiem z Kantonu głodni nie wyszli, bo o to że będzie smacznie jestem raczej spokojny.
Kanton Dim Sum House, Węgłowa 2
PLUSY:
- Szeroki wybór pierogów z różnych zakątków Azji
- Bezpretensjonalna atmosfera
- Najlepsze pierożki w mieście
MINUSY:
- Drobne wpadki organizacyjne
- Ciasno