Jest w Stołecznym Królewskim instytucja pod tytułem Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu. To coś jak bondowska organizacja Widmo, tylko znacznie bardziej nieudolna. Jej głównym zadaniem jest uprzykrzanie życia mieszkańcom i marnowanie miejskich funduszy na projekty złe lub do niczego niepotrzebne.
Projekty organizacji Widmo w każdym kolejnym filmie łączyło kilka cech. Po pierwsze były niezmiernie kosztowne. Po drugie, wymierzone były w zwykłych ludzi. Po trzecie, powielały wciąż te same błędy z poprzednich odcinków. Po czwarte wreszcie, organizacja Widmo zawsze się odradzała, a (poza Bondem) nikt nie mógł jej nic zrobić. No wypisz, wymaluj: ZIKiT.
Nie będę się pastwił nad pomnikiem nieudolności owej organizacji, który oficjalnie nosi nazwę Stadion Miejski im. Henryka Reymana. Nie będę również szydził z braku kompetencji urzędników, którzy nie specjalnie ogarniają gdzie też zaczyna się ten cały Kraków, a gdzie kończy. Nie będę wspominał o ciągłym paraliżu komunikacyjnym miasta, bo ZIKiT postanowił zrobić dziesięć remontów równocześnie, w tym również remonty objazdów odcinków, które akurat są remontowane. Nie będę się rozpisywał na temat słupów na środku drogi rowerowej, bo mnie to mało obchodzi. Obchodzi mnie natomiast fakt, że nie mogę sobie kupić biletu autobusowego smartfonem! Mogłem to robić od kilku lat, a teraz nie mogę! A dlaczego nie mogę? Bo ktoś znów nie ogarnął przetargu.
Nie trzeba być „szpecem” od zamówień publicznych żeby wiedzieć, że te przetargi nie mają końca, a odwołanie goni odwołanie. Asy z ZIKiTu postanowiły jednak ogłosić postępowanie w połowie grudnia i – jakby nigdy nic – wmówić mieszkańcom, że z pewnością wszystko rozstrzygnie się do 1 stycznia. Niespodziewanie, już 30 grudnia okazało się, że postępowanie nie będzie rozstrzygnięte, a nasza ulubiona instytucja zachęca do korzystania z bliżej nieznanej aplikacji do zakupu biletów okresowych. Wystarczy się zarejestrować, wypełnić stertę formularzy, wysłać skan zdjęcia, zeskanować siatkówkę oka, przedstawić ważną książeczkę wojskową i już możemy się cieszyć biletami online.
Tymczasem przeciętny użytkownik jednej aplikacji, która do tej pory wiernie służyła przy zakupie biletów i kart postojowych może sobie uciułać drobne i podejść do automatu. Na to wszystko radę znajdzie jednak niezawodny rzecznik prasowy ZIKiTu, który oznajmi, że to wszystko dla dobra mieszkańców. Ostatecznie skończy się pewnie na tym, że wszystko wróci do stanu z 2016 roku, będziemy mieć trzy aplikacje, a mieszkańcy miesiąc pomęczą się pod automatami. Całe szczęście dla ZIKiTu, że nad Krakowem pojawił się smog i można było zarządzić darmową komunikację miejską. Z kim przystajesz…
PS. Wybaczcie brak akcentu gastronomiczno-kulinarnego. Stawianie jakiegokolwiek lokalu w jednym rzędzie z wyżej wymienioną organizacją to działanie paskudne, wredne, niesportowe i poniżej pasa.