Pierwotne doznania w Rzeźni – Ribs on Fire

Oj panowie niewiele nam już zostało miejsc, które uznać możemy za typowo męskie. Tym przyjemniej kiedy powstają w naszym czcigodnym mieście kolejne enklawy dla mięsożerców, gdzie w spokoju możemy oddać się temu pierwotnemu, męskiemu zajęciu, jakim z pewnością będzie pochłanianie piwa i tłustych pieczonych żeberek.

Słońce na talerzu w Hamsie

Wstyd się przyznać ale pamiętam czasy, kiedy Kazimierz dopiero zaczynał być modny i popularny. W tamtych latach większość mieszkańców Krakowa umawiała się wieczorami „pod Adasiem”, co niektórzy rozumieli jako sklep niemieckiej firmy odzieżowej na rogu Brackiej i Rynku Głównego, a spotkanie na Kazimierzu bywało pewną fanaberią.

Dwóch recenzentów i jeden Szalom Falafel

Rzecz stała się niesłychana! Dwóch znamienitych recenzentów kulinarnych posprzeczało się o to, czy też Kraków do życia i pracy się nadaje, czy może jednak się nie nadaje. Lekkiej pikanterii całej tej komicznej sytuacji dodaje fakt, że obaj reprezentują to samo wydawnictwo i obaj usiłują pisać po polsku lepiej, niż faktycznie potrafią. A co na to Kraków?…

Jak zjeść Sycylię? Część 2

Druga i ostatnia część kulinarnych wrażeń z byłego Królestwa Obojga Sycylii. Tym razem już nie tak ekstremalnie jak w Palermo, choć owoców morza i sosu pomidorowego wciąż jak na lekarstwo. Wielbiciele popularnych włoskich smaków znów nie znajdą tu swoich faworytów, ale mimo wszystko: Buon Appetito!

Pino, czyli kosmopolityczny następca Roostera

Były kiedyś takie czasy, gdy za ekskluzywną uchodziła restauracja Rooster. Mieściła się na rogu Szczepańskiej i Jagiellońskiej, a męską klientelę przyciągała przede wszystkim quasi-amerykańskim menu i efektownie rozebranymi kelnerkami. Niedługo po otwarciu Roostera w mieście zaczęły krążyć legendy o tamtejszej rozpuście i degrengoladzie, która przebijała nawet wydarzenia ze stołecznej restauracji Sowa i Przyjaciele. Lokalu spod…

Jak jeść Sycylię? Część 1: Palermo

I znów trzeba się tłumaczyć. Tak, na ostatnie kilka tygodni blog uległ hibernacji. Tak, jestem leniem. Tak, nie miałem weny. Tak, byłem na wakacjach. Mam nadzieje, że tym razem trochę wam wynagrodzę tę posuchę. Przede wszystkim ukontentowani poczują się ci, którzy w najbliższym czasie wybierają się na Sycylię.

Laila, bo każdy może dobrze zjeść

Dziś będzie krótko acz treściwie. Kontynuując wątek kebabów, który rozpocząłem od wizyty w Sweet Chilli, postanowiłem nadrobić trochę zaległości. Powstało pod Wawelem sporo nowych przybytków, w których do tej pory mnie nie widziano, a to spory błąd, bo w gruncie rzeczy lubię to arabskie żarcie. Jeden z nich zdążył już okrzepnąć i na stałe wtopić…