Kończy się luty. Rolnicy strajkują, blokując Warszawę traktorami po 100 tys. złotych sztuka. Minister Sawicki gdzieś się schował, premier Piechociński wyszedł do mediów i uciekł, a ja właśnie w tym okresie rokrocznie odnajduję w sobie ukryte zdolności do uprawy roślin egzotycznych. Jeśli lubicie chili czytajcie dalej, jeśli nie lubicie też czytajcie, bo te małe złośliwe warzywka mają sporą moc niszczącą, która i wam może się kiedyś przydać.
Pierwsze papryczki zacząłem uprawiać mniej więcej trzy lata temu. W owym czasie nie mogłem poszczycić się specjalnymi osiągnięciami natury rolniczo-ogrodniczej, a wśród najważniejszych dokonań wymienić należy ususzenie kaktusa i przypadkowe połamanie liści babcinej palmy doniczkowej. Jak się później okazało, nieszczęsna roślina nazywała się juka i miała bardzo wiele wiosen na karku. Teraz również nie uważam się za eksperta, bo zdążyłem jeszcze zamordować dość pokraczne drzewko bonsai, co zaowocowało widocznym brakiem roślin w mieszkaniu. Uznałem po prostu, że nie warto znęcać się nad roślinnością, co z pewnością uspokoiło światową populacje dżinistów. Nieco inaczej jest z paprykami.
Chili można uprawiać w celach gastronomicznych, ozdobnych lub obronnych. Jak przekonało się wielu moich znajomych, którzy nie dawali wiary w moc papryczek z krakowskiego balkonu, również moje plony mają spory potencjał. Rekordziści kończyli z głową w misce zimnej wody, choć pomóc im to specjalnie nie mogło, bo kapsaicynę rozpuścicie tłuszczem (mleko 3,2%) lub alkoholem. Do tej pory udało mi się w domowych warunkach wyhodować takie gatunki jak bhut jolokia, habanero orange, habanero white, goronong, bishops crown, bird’s eye, bulgarian carrot, lemon drop czy piri piri. Każdego roku staram się zresztą sadzić nowe roślinki, których wzrost zawsze wywołuje większe emocje, niż gatunków wcześniej znanych.
Od czego zacząć? Pewnie eksperci z forum chilihead będą mnie przeklinać, ale chciałbym przedstawić wam praktyczną instrukcję uprawy papryk egzotycznych w polskich, mocno nieprzewidywalnych warunkach pogodowych. Zaczynamy więc od skombinowania nasionek. W tym celu polecam rejestrację na wspomnianym forum, gdzie znajdziecie ogłoszenia doświadczonych chili-maniaków. Kupujcie od nich, bo serwisy aukcyjne pełne są oszustów, którzy prędzej wyślą wam nasionka zwykłej papryki słodkiej, niż upragnionej trinidad scorpion. Proponuję zawsze kupować po 10 nasionek jednej odmiany, dzięki czemu maksymalizujecie sobie szanse na otrzymanie silnych i zdrowych roślinek. Dalej powinniście zaopatrzyć się w plastikową skrzyneczkę do wysiewu roślin. Kosztuje to kilka złotych w pierwszej lepszej kwiaciarni albo hipermarkecie. Na koniec, w tym samym hipermarkecie, kupujecie mały worek ziemi do wysiewu roślin. Więcej na razie nie trzeba.
Zbliża się koniec lutego więc czas na ciężką pracę na waszej prywatnej, domowej roli. Nasionka najpierw trzeba namoczyć w letniej wodzie. U mnie zwykle taplają się w misce około 3-4 godzin, po czym można wsadzać je do ziemi. Nie sypcie za dużo ziemi do przegródek, a przede wszystkim pamiętajcie, żeby zostawić około centymetr wolnej przestrzeni. Następnie do jednej przegródki wrzucacie DWA ziarenka. Czemu dwa? W momencie kiedy pojawią się kiełki czekacie, aż jasno okaże się, która roślinka jest większa i silniejsza. Wówczas drugą mordujecie, dzięki czemu zostają wam tylko stabilne osobniki. Nasionka delikatnie przysypujecie ziemią i podlewacie. Następnie wasze skrzynki powinny znaleźć się na specjalnie przygotowanym kaloryferze. Bierzecie karton, kładziecie na kaloryferze (warstwa izolacyjna), a na tym stawiacie skrzynki i… czekacie. Jeśli ziemia wyschnie musicie delikatnie podlać. Celem jest uzyskanie tropikalnych warunków wewnątrz skrzynki – jeśli na ściankach zacznie się skraplać woda to bardzo dobrze. Po kilku dniach (zwykle do tygodnia) powinny pojawić się kiełki. Teraz warto umieścić skrzynki w miejscu, które nadal pozostaje ciepłe, a równocześnie ma dostęp do słońca. I znów czekamy.
Faza druga to ukorzenianie roślinek. Ciężko jednoznacznie stwierdzić, kiedy wasze papryczki zasługują na przesadzenie. Ja zwykle zaczynam w momencie, w którym listki przestają mieścić się w skrzynce i wyraźnie na siebie nachodzą. Wtedy należy zaopatrzyć się w plastikowe doniczki o pojemności 250-500 ml. Kupujecie również ziemię i proponuję kupić standardową. Eksperymentowałem już z różnymi podłożami, w tym z dodatkiem kokosa czy innych cudownych polepszaczy. Najlepsze plony uzyskałem jednak na najprostszej ziemi z supermarketu. Ostrożnie przesadzamy po jednej roślince do osobnej doniczki. Teraz czas zatrzyma się na kilka tygodni. Wasze papryczki zaczynają rozwijać korzenie, więc możecie nie zauważyć żadnych zmian, co bywa nieco frustrujące. Kiedy jednak korzenie już się rozrosną sadzonki błyskawicznie wystrzelą w górę. Warto na tym etapie nieco doświetlić wasze roślinki, za pomocą zwykłej lampki i żarówki do roślin, które kupicie sklepach z akcesoriami budowlanymi.
Na ostatni etap przychodzi pora wtedy, kiedy na dobre pożegnamy niskie temperatury. Pamiętajcie, że papryczek nie można zamrozić, więc nie wystawiajcie ich za szybko na zewnątrz. Z drugiej strony nie można też od razu wystawiać roślin na mocne słońce, bo liście wam się spalą. Najlepiej przez kilka dni umieszczać papryczki na kilka godzin na zewnątrz, żeby te małe potworki zahartować. Potem następuje najcięższe zadanie czyli przesadzenie roślinek do docelowych doniczek, które powinny mieć pojemność co najmniej 5 l. Wtedy macie gwarancję, że krzaki będą wysokie, a owoce duże i efektowne. Po przesadzeniu podlewacie i zostawiacie na tarasie, balkonie czy parapecie. Warto jeszcze zaopatrzyć się w płynny nawóz Capsio, który bardzo pomógł mi uzyskać wyjątkowo dorodne krzaczki w ubiegłym roku. Nie przesadźcie jednak i używajcie nawozu raz na dwa-trzy tygodnie. Papryczki nie lubią przelania, a jeśli nawet delikatnie je przesuszycie to… będą po prostu ostrzejsze.
Plony? To często wróżenie z fusów. Kiedy jeszcze okoliczny deweloper nie wybudował mi przed oknami kilkupiętrowego bloku miałem więcej światła, a owoce pojawiły się już na początku lipca. W ubiegłym roku owoców było więcej, ale pierwsze plony zebrałem dopiero w sierpniu. Zwykle najpóźniej pojawiają się papryki z grupy habanero. Kiedy jednak zobaczycie na swoim parapecie małego potwora, którego wartość w skali Scoville’a sięga miliona jednostek to wiecie, że się opłacało, a wy weszliście w posiadanie broni, siejącej prawdziwe spustoszenie.