W Stołecznym Królewskim centrum ulicznego jedzenia zostało przesunięte w rejon Kazimierza. To tam zjecie najlepsze burgery i kebaby. To tam zjecie najciekawsze hot dogi. To tam wreszcie zjecie (ponoć) prawdziwe belgijskie frytki. Niedawno odkryłem, że właśnie tam zjecie też najlepszą kanapkę typu Pulled Pork w mieście.
Mnożą nam się te kulinarne terminy, na które wiele lat temu nikt by nie wpadł. Jednym z nich jest „comfort food”. Określa się tym mianem jedzenie, które… no właśnie które co? Dobrze smakuje? Każde powinno dobrze smakować. Poprawia humor? Każde dobre jedzenie poprawia humor. Jest niezdrowe? A co w tym komfortowego? Rozumiem, że najczęściej te trzy cechy wymieniane są jako atrybuty „komfortowego jedzenia” (bądźmy Polakami i swój język miejmy) i na chwilę przestanę się czepiać, żeby opowiedzieć wam o moim ulubionym przykładzie takiego jedzenia.
Miejsce akcji: Dajwór 21. To ta uliczka na tyłach Szerokiej i Placu Judah, przy której najczęściej zatrzymują się autokary z zagranicznymi turystami, pędzącymi do Starej Synagogi. Właśnie tam zorganizowano konkurencyjne miejsce dla Placu Judah. Miejsce gdzie w znacznie bardziej zacisznych okolicznościach możecie spróbować kilku ciekawych „foodtruckowych” propozycji: od burgerów, przez podroby, a na meksykańskich specjalnościach skończywszy (Calaverę zapowiadam już po raz drugi i trzymam się powiedzenia, że do trzech razy sztuka).
Niedawno na owym placu pojawił się nowy food truck, którego wcześniej nie znałem: Manufaktura Krakowska. Przyznam się szczerze, że brzydszego pojazdu z jedzeniem chyba nie widziałem. Malunki na karoserii kojarzą się raczej ze strzelnicą z wesołego miasteczka, niż z jedzeniem. Nie jest to również wóz praktyczny, bo menu wypisano na szybie, przez co naprawdę bardzo trudno je odczytać.
Należę do tych wytrwałych i upierdliwych, więc szybko porozumiałem się z młodym człowiekiem za ladą, a ten wytłumaczył mi, że mają żeberka w bułce, bądź w bułce jak do hot doga z mięsem zawiniętym w boczek. Zdecydowałem się na tę pierwszą, bardziej ortodoksyjną formę. W zestawie miało się znaleźć mięso z żeberek, roszponka, rukola i sos cygański (można też wybrać mango). Całość kosztowała 19 zł i pojawiła się po umówionych dwunastu minutach.
Mam słabość do kanapek typu Pulled Pork, a ta była tym rodzajem kanapki typu Pulled Pork, do której mam największą słabość. Mięso z żeberek jest fantastycznie miękkie i rozpada się przy kolejnych gryzach. Sos cygański idealnie pasuje do wieprzowiny i dodatków, a całość potraktowana jest dodatkowo majonezem. Gdybym był nieco mniej rozsądny zamówił bym tę bułkę ponownie, a potem jeszcze raz i jeszcze raz. To lepsze niż te wszędobylskie burgery i przereklamowane zapiekanki. Jeśli jakieś danie miałbym podpisać „comfort food” to właśnie prostą bułkę z długo pieczonym bądź duszonym mięsem wieprzowym. Zrezygnujcie raz z zapiekanki, zrezygnujcie z burgera i belgijskich frytek, bo szkoda, żeby takie miejsce na dłużej nie zagościło w krakowskiej centrali ulicznego jedzenia.