Pewnego razu w Meksyku: Calavera

Miało być o smogu, ale złośliwie spadł deszcz i temat chwilowo przycichł. Będzie więc o miejscu, które na recenzję czekało prawie tak samo długo jak Oriental Spoon. Dla niewtajemniczonych: to aktualny lider tej wstydliwej dla mnie klasyfikacji. Jak głosi jednak znane i wyświechtane przysłowie: co się odwlecze to nie uciecze. Będzie więc o Meksyku z Calavery, który w kilku formach zawitał nam pod Wawel, nieco odświeżając scenę tortilli, quesadilli i czerwonej fasoli.

Jeszcze kilka lat temu na pytanie o ulubiony rodzaj kuchni bez wahania odpowiedziałbym: meksykańska. Ma ona taką swoją dziwną przypadłość, że odpowiada przede wszystkim potrzebom młodszej generacji. Może wielość kolorów przemawia za tym meksykańskim żarciem? Może lubimy jego prostotę, a może fakt, że dania z Meksyku wyglądają zupełnie inaczej niż potrawy kuchni polskiej? Może jest na świecie więcej wielbicieli papryczek chili? Powodów pewnie znalazłoby się jeszcze kilka, a ja wymieniam jedynie te, które subiektywnie uważam za najbliższe prawdy.

Kilka lat temu Kraków zawojowały meksykańskie restauracje sieci Taco, z których ostała nam się chyba wyłącznie lokalizacja centralna przy Poselskiej. Sentyment mam do tego miejsca, bo to pierwszy lokal, do którego samodzielnie udałem się na tak zwaną „romantyczną kolację”. A. jeszcze wtedy nie było na horyzoncie więc nie uraczę was ckliwą historią o tym, jak to się poznaliśmy przy zupie z fasolą (choć kiedyś może będzie jeszcze okazja, bo jedzenie miało z tym dosyć sporo wspólnego). Wracając jednak do meksykańskich przybytków, poza wspomnianym Taco jest również kolejna sieciówka na Floriańskiej, o której wspominam wyłącznie z obowiązku, bo to bardzo zła restauracja. Jedyne co mi się w niej podoba to ubrany na czarno delikwent serwujący sernik. Dalej mamy Alebriche, o którym kiedyś już pisałem i – przyznam szczerze – od tego czasu jakoś nie wróciłem. Jest oczywiście Burrito Buffet, gdzie Szlak trafia Warszawską. Również lubię to miejsce, choć z pewnością znacznie obniżyło loty w porównaniu do początkowych faz działalności. Jest wreszcie Manzana, do której obiecałem sobie wrócić, bo po ostatniej wizycie wyszedłem głodny i musiałem uzupełnić to niedopatrzenie wyjątkowo podłą zapiekanką. Być może coś się tam w kwestii wielkości porcji poprawiło.

Od jakiegoś czasu pojawiło się jednak nowe i to od razu w dwóch formach. Calavera Mexican Grill możecie spotkać w formie stacjonarnej przy Biskupiej 4/1. Druga forma to tradycyjny krakowski food truck, który zwykle parkuje przy ulicy Dajwór, tuż obok opisywanej niedawno Manufaktury Krakowskiej. Gwoli ścisłości należy wspomnieć, że panie i panowie z Calavery byli tam wcześniej niż Manufaktura, trzeba im więc oddać palmę pierwszeństwa.

Meksyk: Calavera grill samochód

Testowałem oba miejsca, bo oba dysponują podobnym menu, w którym czasem czegoś nie ma, ale zwykle jednak jest. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że mamy do czynienia ze standardowymi propozycjami kuchni meksykańskiej w wersji na eksport. Jeśli jednak poczytamy nieco dokładniej to okaże się, że dania niby znamy, ale ich odsłona jest jakby zmodyfikowana. Oto bowiem pojawia się kilka pozycji wegetariańskich, których próżno szukać w innych lokalach. Mamy więc do wyboru klasyki: Taco, Burrito, Quesadillę czy Tostadę i każde z tych dań możemy wybrać w dowolnej mięsnej, bądź bezmięsnej wersji. Za pierwszym razem wybrałem Taco w trzech odsłonach: Rajas (z zieloną papryką, kukurydzą, cebulą, śmietaną i serem), Papas (z ziemniakiem, przyprawą chorizo, śmietaną i serem) oraz Guajillo (z kurczakiem, cebulą, chili i ziemniakami). Gratis możecie sobie dobrać Salsę, ja zdecydowałem się na Verde i Habanero. Do tego jeszcze jakaś importowana meksykańska lemoniada i już można zająć miejsce na jednym z kilkunastu okolicznych leżaków.

Meksyk: Calavera lemoniada

Meksyk: Calavera tacos

Zamówienie pojawiło się ekspresowo w dosyć zgrabnym pudełku. Wygląd i smak zdecydowanie w porządku, znacznie ciekawszy niż w innych meksykańskich przybytkach w naszym mieście. W ogóle ta „nieoczywistość” stanowi najfajniejszą cechę Calavery, bo burgerów na kółkach już u nas w Polsce dostatek. Mam jednak drobny kłopot z wielkością dania. O ile tacosy są jakie są i trudno je powiększyć, o tyle niezłym pomysłem byłoby dołożenie do menu jakiegoś „zapychacza”. Pewnie znów pojawią się słowa krytyki, że „Polak to musi się nażreć” i odpowiem tak: owszem, musi. Skoro na 3 tacosy należy wydać blisko 18 złotych, to lepiej nie korzystać z uprzejmości pani, serwującej tuż obok pieczone ziemniaczki. Myślę sobie, że opcjonalny ryż załatwiłby sprawę i nie byłoby się wówczas do czego przyczepić.

Wrażenia z wizyty na Biskupiej były bardzo podobne. Lokal urządzono w nowoczesnym, lekko hipsterskim stylu (choć ponoć tych prawdziwych hipsterów już ich nie ma). Jest ciut ciemno i to minus wnętrza, które znajduje się w lekkim podpiwniczeniu, stąd naturalnego światła jak na lekarstwo. Menu bliźniacze do food trucka i tym razem zdecydowałem się na dwie sztuki Tostadas, bo to jedno z moich ulubionych dań meksykańskich (choć na tej akurat kuchni znam się naprawdę słabiutko). Były rozszerzone wersje Rajas (zielona papryka, cebula, kukurydza, śmietana, fasola, sałata, biały ser) oraz Guajillo (kurczak, pomidory, czerwone chili, ziemniaki, fasola, sałata, biały ser, śmietana). Jak widać – jest na bogato. Również tym razem przysługiwała mi salsa i zdecydowałem się na Chipotle.

Meksyk: Calavera plac

Danie prezentowało się bardzo efektownie i kolorowo. Mniej więcej tak wyobrażam sobie dobre potrawy meksykańskie. Smakowały również świetnie, a na szczególną uwagę zasłużyła wersja z kurczakiem, którą zapamiętałem zdecydowanie lepiej niż wegetariańską. I również tym razem zapychacza nieco brakowało. Podwójna porcja Tostadas kosztuje równo 18 złotych. Niby niewiele, ale za taką kwotę spokojnie jesteście w stanie zjeść pełen obiad, a pamiętajmy, że Calavera serwuje wam dania pod gołym niebem albo na papierowych talerzykach. Nie jest to więc miejsce ekskluzywne, choć uroku trudno mu odmówić i z pewnością będę do niego wracał, bo w peletonie meksykańskich lokali wysuwa się na delikatne prowadzenie.

Meksyk: Calavera tostadas

Calavera Mexican Grill, Biskupia 4/1 i Food Truck z lokalizacjami udostępnianymi np. na FB

PLUSY:

  • Menu mniej oczywiste niż w pozostałych barach meksykańskich
  • Wszystkie testowane dania na wysokim poziomie
  • Szybka i miła obsługa

MINUSY:

  • Porcje mogłyby być nieco większe albo z dodatkowym ryżem

Calavera Menu, Reviews, Photos, Location and Info - Zomato