Grill kaukaski w środku zimy

Spacerując ulicami stołeczno-królewskiego coraz częściej możecie natknąć się na najróżniejsze winiarnie. Nie bardzo wiadomo, czy służą one przede wszystkim piciu, kupowaniu na wynos czy degustacji pozycji z mocno ograniczonego menu. Faktem jest, że to zwykle wyjątkowo ładne i klimatyczne lokale, sprzyjające dłuższym posiedzeniom.

Pamiętam czasy, kiedy jedynym sensownym lokalem, sprzedającym wino na kieliszki, była Esplanada na św. Tomasza. Mieli dosyć ubogi wybór win węgierskich, ale lepsze to, niż nic. Konsumpcja ograniczała się do oferty słonych ptysiów, obficie wypełnionych twarożkiem. Ekspertem od win nie jestem i nie będę takowego udawał. Lubię te z nowego świata, bo wydaja mi się lżejsze i bardziej kwaśne. Dotyczy to w szczególności win australijskich. Lubię też tokaje, bo mam po nich dobry humor. Tyle mojej wiedzy, a więc piję to, co zostanie mi polecone albo zasugerowane przez tych mądrzejszych. Kto wie? Może kiedyś się ogarnę i przestanę być aż takim ignorantem…

Ale dziś nie o tym miało być. Ostatnio, pokrętnym sposobem, znalazłem się na koncercie gruzińskiego zespołu rockowego Z’umba Panduri. Ta wizyta przypomniała mi, że od dawna już miałem podzielić się z wami kilkoma przemyśleniami na temat kuchni gruzińskiej. Może kolejnym razem się uda. Ów koncert odbywał się w winiarni Krakó Slow Wines przy Lipowej 6F. Miejsce wspaniałe, bo rejon Zabłocia uwielbiamy: ja i A., ja sam, i A. sama. Poza koncertem organizatorzy zaproponowali grill kaukaski Pawła Portoyana, znanego z promocji win armeńskich pod Wawelem. Pomysł dosyć prosty: postaw grilla, marynuj mięso, zrób sos, sałatkę i sprowadź trochę kaukaskich specjałów. Proste, pyszne i warte uwagi bo okazuje się, że przyjemnego grilla w dzisiejszych czasach można zorganizować również w połowie lutego.

Na szczególną uwagę zasługiwało suszone mięso, w rodzaju tureckiej Pasturmy, które mógłbym pożerać popijając winem z dystrybutora (dlaczego nie?) przez cały koncert. Szaszłyk wołowy był smaczny, choć mięso zasługiwało na odrobinę więcej przypraw. Przy okazji odkryłem ciekawe bieszczadzkie piwo, które szczerze mogę wam polecić, o! takie. Jeśli chodzi o samą winiarnię, możecie skosztować win z różnych krajów Europy środkowo-wschodniej. Są wszystkie półki cenowe, a najtańsze trunki wypijecie już za 6 zł za lampkę. Do tego dostępne ograniczone menu, z kilkoma ciekawymi pozycjami. Jeszcze nie próbowałem, ale z pewnością wkrótce się to zmieni. W lokalu wiele się dzieje, a sprawdzicie to na wyjątkowo często aktualizowanym profilu facebookowym.