Starowiślna jest jedną z moich ulubionych ulic Stołecznego Królewskiego i staram się na bieżąco śledzić nowości, które się na niej pojawiają. Jakiś czas temu otwarto w tym rejonie coś w rodzaju mięsnej mekki dla wegetarian. Z premedytacją użyłem tego siermiężnego oksymoronu, bo Vegab to punkt z wegańskimi kebabami, co w równej mierze straszy i intryguje.
Świat widział różne konflikty: zbrojne, narodowościowe, światopoglądowe, wyznaniowe, globalne, lokalne i te o miedzę. Jednym z najmniej sensownych konfliktów jest jednak spór mięsny, w którym wegetarianie kłócą się z mięsożercami. Z przykrością muszę stwierdzić, że grupą bardziej agresywną są zazwyczaj ci pierwsi, a rykoszetem obrywają przez to wszyscy, z producentem patelń na czele. Jakby się tak zastanowić, to obie grupy nie mają się w sumie o co sprzeczać, bo w żadnym momencie nie wchodzą sobie w drogę. Mięsożercy mogą zjeść to samo co wegetarianie i żaden kataklizm na nich z tego powodu nie spadnie. Wegetarianie z kolei mogą zwyczajnie pomijać mięso, którego przecież nikt w nich siłą (mam nadzieję) nie wmusza. Najnowszą modą są zresztą lokale, które próbują serwować bezmięsne odpowiedniki klasycznych mięsnych dań, takich jak burgery czy kebaby. I o tych ostatnich dzisiaj.
Vegab ulokował się w początkowej części Starowiślnej (patrząc od strony Rynku). Mały to lokalik, w którym dwa stoliki niskie i jeden wysoki sąsiadują z niewielką ladą, za którą leniwie kręci się kebab. Nie jest on jednak ani drobiowy, ani nie jest wołowy, ani też nie jest jagnięcy… no seitan się kręci w tym Vegabie i na tym cały wic polega.
Byłem u nich trzykrotnie. Za każdym razem trafiałem na zupełnie inną, żeńską obsługę. W sumie tak mnie zastanawia (i proszę nie posądzajcie mnie o seksizm) dlaczego w tego typu miejscach w 99% przypadków obsługują kobiety-wegetarianki i dlaczego oficjalnie takiej właśnie obsługi się poszukuje? A jakby tak za kontuarem w Vegabie stanął rosły, śniady jegomość znany z tradycyjnych punktów sprzedaży kebabów? Może wtedy lokal zyskałby trochę więcej autentycznego, orientalno-krakowskiego klimatu?
Z tym klimatem nie jest bowiem najlepiej. Przyznam, że nie do końca rozumiem ideę tworzenia wegańskiego kebaba i ubierania go w otoczkę pierwszego lepszego wege-baru. Skoro już zadajemy sobie trud i wbijamy seitan na szpikulec to może zamiast tego surowego drewna i roślinnych zdobień warto byłoby pójść na całość i stworzyć klimat bliskowschodni, w którym jedyną, drobną nieścisłością byłby brak mięsa? W tradycyjnych „kebabiarniach” w sumie podoba mi się właśnie ten przaśny klimat, połączony z gamą świdrujących zapachów. Na Starowiślnej jest z kolei sterylnie i bezwonnie, co zdeklarowanym wegetarianom pewnie może się podobać, ale mięsożercom już niekoniecznie. A szkoda, bo chciałbym, żeby ci ostatni poszli i spróbowali, gdyż serwują tam naprawdę fajną rzecz.
Kebab wegański dostaniecie w wersji standardowej w tortilli (13 zł), bułce (12 zł) i „maxi” z podwójnym seitanem (17 zł). Dwukrotnie jadłem kebaba w tortilli i z pełną świadomością piszę: da się to polubić. Przede wszystkim świeże dodatki są zmyślnie zestawione i wzbogacone bardzo fajnymi sosami. To nieco odróżnia tę wersję od zwijanych „na odwal się” popularnych nocnych kebabów. Na wierzch dodano na ten przykład kiełki, co jakoś wyjątkowo mnie urzekło i ucieszyło, bo kiełki lubimy. Seitan również dał radę, bo otrzymał jakiś smak. Znacznie efektowniej wygląda zresztą we wnętrzu tortilli niż na tym nieszczęsnym szpikulcu. Tortilla była z kolei przyjemnie chrupiąca i poprawnie zwinięta, dzięki czemu nie ryzykowałem ufajdania nowej kurtki. Trochę drażnił organizacyjny chaos, który wynika prawdopodobnie z rotacji personelu. Niby – wzorem popularnej sieciowej kawiarni – każde zamówienie opatrzone jest imieniem zamawiającego, ale akurat to nie zawsze udaje się poprawnie zapisać, a to prowadzi prostą drogą do zamieszania.
Innym razem próbowałem kebaba w bułce, którego niestety ułożono warstwowo, a tego wprost nie cierpię. Musicie wtedy zdecydować, czy mieszacie zawartość widelcem (i połowa ląduje na podłodze) czy jecie każdy składnik osobno. Bułka nie została zresztą odpowiednio podgrzana, przez co w ogóle nie nabrała chrupkości. Tę pozycję odradzam.
Oprócz kebabów znajdziecie w Vegabie kilka dziwnych dań. Jest na przykład sushi burrito, które wygląda jak sushi przed pokrojeniem. Jest wegański hot dog, którego niestety nie udało mi się zbadać organoleptycznie. Znów jednak nasuwa się proste przemyślenie: przecież kebaby to bliski wschód, gdzie mają tradycyjne propozycje wegańskie, takie jak choćby falafel czy lahmacun. Dlaczego próżno ich szukać w wegańskiej kebabiarni? Byłoby jeszcze prawdziwiej i może wreszcie powstałoby miejsce, gdzie wegetarianie dogadaliby się z mięsożercami, bez niepotrzebnego kruszenia kopii.
Pomimo całego mojego czepialstwa proponuję wszystkim wybrać się na Starowiślną, bo Vegab to coś innego i każdy winien to coś poznać i wyrobić sobie samodzielnie opinię. Ja pewnie po raz czwarty w końcu się tam pojawię, choć bułki z pewnością nie zamówię.
Vegab, Starowiślna 6
PLUSY:
- Unikalna propozycja wegańskiego kebaba w Krakowie
- Fajne dodatki w wersji zawijanej w tortilli
MINUSY:
- Brak skojarzeń z bliskim wschodem i tradycyjnymi kebabami
- Chaotyczna obsługa