Gyros, który bardzo chce być „slow”

Jak już kilkakrotnie wspominałem, ostatnio wszystko co jadalne musi być slow. Pojęcie slow foodu zrobiło się mniej więcej tak modne, jak mityczne JOWy, których ponoć wszyscy chcemy, a mało kto wie o co w nich chodzi. Mamy więc slow catering, mamy slow burgery, mamy slow lunche i mamy wreszcie slow kebaby. Dziś będzie o tych ostatnich,…

Tahini, czyli kebab na krańcu świata

Dziś będzie krótko i trochę filmowo. Nie napiszę wam jednak, że Idę „przeziewałem”. Nie napiszę również, że film o 50 twarzach jest gorszy niż książka, o tych samych 50 twarzach. O nie! Napiszę o komediach, których ostatnimi czasy staram się unikać. Za wyjątkiem filmów francuskich (przede wszystkim Dany’ego Boona), niewiele komediowych produkcji do mnie bowiem…

La Marsa i arabskie żarcie

Jestem zdeklarowanym wielbicielem filmu „Operacja Samum”. Uważam, że to produkcja idealna. Jest Linda, jest Kondrat, jest Lubaszenko, jest Bregović, no i jest Pasikowski. Takie męskie kino, gdzie wątek romantyczny ograniczony został do sceny łóżkowej z pierwszych minut i nagiej dublerki Anny Korcz. A co to ma wspólnego z jedzeniem? Już tłumaczę.

Debiut roku na Świętego Wawrzyńca

Jeśli chodzi o rzeczoną kulinarną bezpretensjonalność, w Polsce nie jest najlepiej. „Domowe pierogi”, „Bigos jak u mamy” czy „Żurek tradycyjny” w cenie od 20 zł za porcję aż się proszą, aby wylądować na głowie tych, którzy takie pozycje wprowadzają do menu. U mamy zwykło się jeść dobrze i za darmo. W domu dobrze, dużo i…