Z dala od centrum znalazłem pizzerię. Byłem w niej dwukrotnie i z pewnością na tym nie poprzestanę. Na tym powinienem ten wpis zakończyć. Jeśli więcej osób dowie się o lokalu, firmowanym przez Włocha Vincenzo Pedone, to pewnie i o miejsce będzie ciężej i na zamówienie przyjdzie dłużej czekać. Ja natomiast chciałbym tę pizzę mieć tylko dla siebie.
Ostatnio wspominałem, że zmasowany najazd turystów miewa też swoje plusy. Oto restauracje turystyczne, serwujące „polish zurek in bread” bądź „traditional cheese and potatoes dumplings”, skutecznie wypierają z centrum to, co lepsze i bardziej oryginalne. Czemu to dobrze? Bo ci wygnańcy wcale nie znikają, o nie! Oni często przenoszą się w rejony, które do tej pory kojarzyliśmy co najwyżej z budką z zapiekankami i hamburgerami, tymi najgorszymi, odgrzewanymi w kuchence mikrofalowej.
Jednym z tych nietypowych miejsc jest Borek Fałęcki. Wciśnięty gdzieś między Dębniki i Podgórze, nieśmiało spoglądający w stronę rosnących zabudowań Ruczaju i oglądający się za siebie, na kolejne blokowiska Podgórza Duchackiego i Swoszowic. Ten rejon pojawił się już na blogu przy okazji zupełnie niespodziewanego odkrycia, jakim był kebab z baraniny w Tahini. Tym razem będzie jeszcze ciekawiej, bo oto w rejonie ulicy Borsuczej zaserwowano mi pizzę i była to pizza wspaniała, jedna z lepszych w naszym mieście.
W gruncie rzeczy nie wiem jak zatytułować lokal, o którym chciałbym wam dziś opowiedzieć. Okazały szyld informuje: Pizza Napoletana da Vincenzo Pedone. Niby wszystko jasne, będzie pizza neapolitańska (to taka na lekkim i cienkim cieście, pieczona ok 60-90 sekund – pisałem o takich pizzach całkiem niedawno, przy okazji wizyty w Nolio). Z pizzerią na Borsuczej nie jest jednak aż tak prosto. O ile kulinarnie to miejsce się broni (o czym za chwilę), o tyle mamy tu do czynienia z marketingowym szaleństwem. Na niebieskim portalu lokal posiada swój profil nazwany Vincenzo Pedone Pizza Napoletana-Pizzaitalianacademy Polonia i – uwaga! – zarejestrowany jest jako organizacja. Próżno szukać menu, próżno szukać szczegółowych informacji. Na profilu znajdziecie natomiast dosyć sporo zdjęć, które z pewnością zachęcają do wizyty. Jeśli z kolei będziecie wystarczająco ciekawscy i dociekliwi natraficie na link do strony internetowej, który zaprowadzi was tutaj. Co to wszystko oznacza? Nie wiem, ale z pewnością najtrafniej podsumowałby to cytat z Franka Dolasa, którego jednak tym razem nam wszystkim oszczędzę.
Sam lokal również nie prezentuje się zbyt okazale. Zajmuje dosyć obszerną salę w jednym z tych pawilonów handlowych, które pamiętają jeszcze czasy, których ja już z kolei nie pamiętam. Fakt, że sala jest dosyć spora nie oznacza, że będziecie mieć gdzie siedzieć. Oto większa część pomieszczenia przeznaczona została na powierzchnię roboczą, oddzieloną ladą od części dla gości, w której znajdziecie ledwie dwa stoliki i dodatkową ladę z krzesłami barowymi. No nie zachęca ten lokal do odwiedzin, szczególnie jeśli chcielibyśmy skłonić do wejścia przypadkowego przechodnia. Wypada coś z tym zrobić, bo najgorzej jest wtedy, kiedy forma nie dorównuje treści, a ta z pewnością zasługuje na słowa uznania.
Byłem w Pizzy Napoletana dwukrotnie i za każdym razem zostałem obsłużony w ten sam sposób. Zacznijmy od tego, że to jeden z nielicznych przypadków, gdzie możecie na bieżąco oglądać poczynania obsługi. W tym przypadku ta obsługa ogranicza się do dwóch osób: jedna przyjmuje zamówienia, a druga je przygotowuje. Jak zdążyłem się domyślić tym drugim jest tytułowy Vincenzo Pedone, którego dyplomy i certyfikaty zdobią jedną ze ścian lokalu. Uwija się ów Włoch wyjątkowo sprawnie, a moje zamówienie w postaci pizzy Bufala (sos pomidorowy, mozzarella, pomidorki datterini, mozzarella di Bufala, bazylia, oliwa z oliwek) za 25 zł pojawiło się na stole po niecałych 10 minutach. Wynik wyjątkowo przyzwoity. Trochę drażni fakt, że pizzę zaserwowano na papierowym talerzyku (ale sztućce były już standardowe), bo trochę odbiera jej to powagi i szyku. Pizza chwyta jednak za serce. W porównaniu do ostatnio opisywanej tu wersji z lokalu znacznie bardziej znamienitego, ta nie zgrzeszyła nadmiarem Mozzarelli di Bufala przez co pozostała w stałym stanie skupienia. Zawierała zresztą składniki najwyższej jakości, co akurat w przypadku pizzy jest bardzo, ale to bardzo wyczuwalne. Wielkość odpowiednia dla jednego głodnego lub dwóch chcących coś przekąsić.
Innym razem z przepastnego menu zamówiłem pozycję Vesuvio (sos pomidorowy, pomidorki datterini, mozzarella, nduja – ostra pasta kalabryjska, włoskie pikantne salami z Kalabrii, oliwki, oregano), która określona została jako „bardzo pikantna”. W tym przypadku również ciężko o słabe punkty. Ta pikantność była wyczuwalna, ale na tyle, żeby spokojnie mógł pizzę skonsumować każdy, kto nie zmaga się z różnej maści alergiami. Koszt ponownie 25 zł, a do tego jeszcze włoski, gazowany napój pomarańczowy za kolejne 5 zł.
Podsumuję te wizyty w sposób następujący: jest to perełka, której jednak trzeba będzie trochę pomóc w zaistnieniu i zajęciu odpowiedniej pozycji wśród krakowskich pizzerii. Vincenzo Pedone otworzył bowiem pizzerię, nie żadną trattorię, nie restaurację. Zjecie tam uczciwą i świetną pizzę w neapolitańskim stylu, przygotowaną z najlepszych składników i wypieczoną w efektownym piecu, opalanym drewnem. To jedno z tych miejsc, w których chce się jeść i do których warto wracać, bo – pomimo kiepskiego marketingu – pasję i profesjonalizm czuć już od progu. Dla mnie jedna z najlepszych pizzerii pod Wawelem i odkrycie tej zimy, a może się okazać, że odkrycie roku.
Pizza Napoletana da Vincenzo Pedone, Borsucza 12
PLUSY:
- pizza we wszystkich jej aspektach
MINUSY:
- niewiele miejsca w lokalu
- brak informacji na temat lokalu w sieci