Druga część przewodnika po Iranie i to, co lubimy najbardziej: co jeść, kiedy jeść, jak jeść i za ile jeść. Na początek jednak krótkie wprowadzenie do irańskiej waluty, która jest, a jakby jej nie było.
W Iranie z miejsca stajecie się milionerami. Nie chodzi wcale o to, że jest tam tanio, a o tamtejszą walutę, przypominającą złotówki sprzed denominacji. Riale liczycie więc w setkach tysięcy lub milionach i do dziś się zastanawiam, po co też im monety, za które praktycznie nic nie można kupić.
W kwietniu 2017 roku kurs złotówki do riala wynosił dokładnie 1 : 8355. Dla uproszczenia przyjmowaliśmy więc, że od cen irańskich należy po prostu odjąć cztery zera. Ale, ale! Nie wszystko jest tak proste jak się wydaje. Pomimo faktu, że oficjalną walutą Iranu jest rial, wszystkie ceny podawane są w nieistniejącej walucie toman. Toman to nic innego jak rial minus jedno zero. Jeśli więc kebab kosztuje 10 000 tomanów, to należy za niego zapłacić 100 000 riali. Proste? Nie. Mało który Irańczyk powie wam cenę w formie „ten thousand tomans”. Znacznie częściej spotkacie się ze stwierdzeniem „ten tomans”, a wtedy czas na obliczenia:
10 tomanów „mówionych” = 10 000 tomanów „pisanych” = 100 000 riali
Plusem tego szaleństwa jest fakt, że prędzej się wygłupicie próbując zapłacić dziesięć razy mniej, niż więcej. A co możecie kupić?
Śniadanie
Pierwszy posiłek dnia w Iranie jest nudny. Większość tubylców ogranicza się do bardzo słodkiej herbaty, cienkiego chleba typu Lawasz, białego serka i bardzo słodkiego dżemu marchewkowego. Podobny zestaw serwowano nam w każdym mieście, uzupełniając czasem o kilka europejskich dodatków jak jajko na twardo czy fasola, luźno inspirowana brytyjskim klasykiem. Na uwagę zasługuje chleb, który wypieka się w Iranie praktycznie bez przerwy, również w nocy. Z tego powodu prawie zawsze jest świeży, a często jeszcze ciepły. Poza lawaszem spotkacie równie popularny Sangak (najczęściej z nasionami sezamu) i Barbari, którego poznacie po podłużnych wgłębieniach.
Oczywiście Irańczycy posiadają typowe danie śniadaniowe pod tytułem Heleem. Jest to rodzaj owsianki wzbogaconej mięsem mielonym i ciecierzycą. My niestety owego specjału nie znaleźliśmy ponieważ serwowany jest wyłącznie wczesnym rankiem i w ściśle określonych garkuchniach.
Przekąski
Jesteście w Iranie, jest godzina 11:00 czyli na 99% znajdujecie się w pobliżu jakiegoś bazaru (o ile się na nim właśnie nie zgubiliście). Poza wszechobecnymi słodyczami z pewnością zauważycie malutkie zielone owoce sprzedawane na okolicznych straganach. To Gojeh Sabz, czyli niedojrzałe zielone śliwki, ułożone między kostkami lodu i podawane w woreczku z dodatkiem soli. Dla przeciętnego europejczyka będzie to przekąska kontrowersyjna, choć nieco uzależniająca. Kosztuje około 3 tomanów (teraz liczcie już sami, wzór powyżej).
Lunch
Jeśli Disneyland jest królestwem Myszki Miki, to Iran jest królestwem kebaba. Znajdziecie go wszędzie: w hotelach, wąskich uliczkach, tanich jadłodajniach i drogich restauracjach. Są wszędzie i za każdym razem proces zamawiania i jedzenia wygląda podobnie. Trzeba zamówić ryż z szafranem, który stanowi podstawę posiłku (chyba, że za ryżem nie przepadacie, wtedy można poprosić o koszyk pieczywa). Do tego porcję wybranego kebaba, czyli sporo mięsa, które kelner ściąga ze szpikulca przy pomocy dużego lawasza. Uzupełnieniem posiłku będzie kilka grillowanych pomidorów, cebula i trochę zieleniny.
Najczęściej podawany jest Kebab Koobideh z mielonego mięsa jagnięcego, drobiowego lub wołowego, zmieszanego z cebulką. Poza tym warto przetestować Joojeh Kebab z kurczaka w wersji z kością lub bez. Zdarzyło się, że jedna porcja kebaba z kością była w istocie całym kurczakiem nabitym na dwa szpikulce. Oczywiście należy pamiętać, że irańskie kurczaki nie wyglądają jak polskie brojlery. Sprawiają wrażenie zwierząt o smutnym życiu i gwałtownej, zbyt wczesnej śmierci. Najlepsze kebaby znaleźliśmy w okolicy bazarów (ok. 30 tomanów) i w ekskluzywnych restauracjach, które specjalizują się w tego typu daniach (100 tomanów). Tańsze bywają kebaby z podrobów, których znajdziecie mnóstwo: wątróbka, móżdżek, płucka, a czasem mieszanka wszystkich trzech opcji.
Na wspomnienie zasługuje również Beryani, które w wersji irańskiej serwowane jest w formie placka mielonej jagnięciny w towarzystwie wątróbki (również zmielonej) i uzupełnionego lawaszem oraz workiem cebuli, ziół oraz cytryny. Proces jest prosty: odrywacie kawałek lawasza, wypełniacie mięsem, dodajecie trochę cebulki i zieleniny, kropicie cytryną i pożeracie. Danie raczej ciężkie.
Podwieczorek
Jak se pościelesz, tak się wyśpisz. Skoro w kraju panuje prohibicja popołudniowe czy wieczorne wyjście na piwo odpada. Irańczycy radzą sobie z tym pochłaniając tony słodyczy, lodów i wypijając hektolitry słodkich napojów oraz herbaty. Jest wśród tych specjałów jeden, który nie dość, że intryguje, to jeszcze doskonale smakuje. Ab-Haveej Bastani to porcja irańskich lodów (najczęściej szafranowych) zalanych świeżo wyciśniętym sokiem marchewkowym. Taka perska odpowiedź na Pepsi-Float, którą za młodu sirobałem w lokalach Pizzy Hut. Bliskowschodnią wersję polecam i jeśli tylko będę miał okazję stworzę ten deser w domu. Pamiętajcie jednak, że perskie lody są specyficzne: gęste, kleiste i bardzo ciężkie. Cena około 4 tomanów.
Innym oryginalnym pomysłem na słodką przekąskę jest Faloodeh, czyli rodzaj makaronu z mąki ziemniaczanej, zalanego wodą różaną i uzupełnionego kostkami lodu. Tylko dla odważnych i lubiących naprawdę słodkie dania. A. krzywiła się niemiłosiernie twierdząc, że to w zasadzie niejadalne.
Kolacja
Popularne są wszelkie gulasze, spośród których zapamiętaliśmy przede wszystkim Dizi. Jest do danie serwowane w glinianym naczyniu, przypominającym amfory z komiksów o Asteriksie. Zwykle wyposażone jest w dwa głębokie naczynia, tłuczek oraz koszyk pieczywa. Najpierw powinniście ostrożnie wylać płyn do jednego z naczyń i dodać do niego kawałki pieczywa. Następnie tłuczkiem musicie rozgnieść pozostałe w amforze warzywa i mięso na papkę, którą wrzucacie do kolejnego naczynia. Tym sposobem jesteście gotowi do jedzenia. Cena Dizi na bazarze w Shiraz ok. 15 tomanów.
Irańczycy wyjątkowo upodobali sobie sos z granata, w którym potrafią utopić dosłownie wszystko: warzywa, mięsa i ryby. Szczególnie zapadło nam w pamięć klasyczne danie Khoresht Fesenjan, czyli kurczak w sosie z granata i orzechów. Podawany jest w najróżniejszych formach: jako gulasz, w całości lub jako szaszłyk. Danie doskonałe.
Poza wspomnianymi wyżej pozycjami znajdziecie w Iranie również znakomite pasty do chleba, jak choćby Kashk e bademjan czyli pastę z bakłażana lub zaskakujące Mirza Qasemi, będące mieszanką grillowanego bakłażana, pomidorów, jajek i czosnku (ok 7 tomanów). Są też nieco gorsze zupy z wszechobecnym warzywnym klasykiem Ash e reshte, obficie doprawionym ziołami i uzupełnionym jogurtem (10 tomanów).
Noc
Niestety stosunkowo kiepskie są irańskie dania uliczne, ograniczające się do hamburgerów, kebabów w bagietce i falafeli (również w bagietce). Persowie importują zachodnie wzorce na potęgę, co widać również w tego typu miejscach. Gdzieniegdzie napotkacie zresztą sieciowe bary ZFC (tak, to kurczaki, o których myślicie) bądź fast foody z irańską pizzą, nie mającą absolutnie nic wspólnego z włoskim oryginałem. Spośród wszystkich nocnych propozycji najbezpieczniejszym wyjściem jest chyba wspomniany falafel, który najczęściej przygotowywany jest na poczekaniu. Ciekawostką niech będzie fakt, że otrzymując falafela w bułce sami sobie musimy nałożyć dodatki, w dowolnej ilości. Ceny około 5 tomanów.
Zobacz też PIERWSZĄ CZĘŚĆ PRZEWODNIKA