Kartka z podróży: POSH dzień w Londynie

„Posh” to jeden z tych terminów, który niepostrzeżenie zrobił ogromną karierę. Do Polski jeszcze nie dotarł, a co za tym idzie trudno go właściwie przetłumaczyć. Słownik grzmi, że „posh” to „wyszukany”, „wyjątkowy”, wytworny”, a przynajmniej do tych określeń mu najbliżej. O takim wyjątkowym (z różnych względów) dniu w Londynie będzie dzisiaj w kolejnej kartce z podróży.

Posh dzień w Anglii wymaga wcześniejszego stawienia się na śniadaniu. Jeśli około godziny 10:00 zajmiecie sobie miejsce w kolejce przed wejściem do Dishoom to jest szansa, że przed południem zajmiecie stolik i zjecie sensowny posiłek. To śniadanie jest nawet więcej niż sensowne i tłum okupujący chodnik przed lokalem ma sens. W tej modnej indyjskiej restauracji (ich hasło to „From Bombay with love”) zjecie klasyki, ale przygotowane na hinduską modłę. A. zamówiła dosyć oryginalne śniadanie w postaci SAUSAGE & EGG NAAN ROLL, czyli chlebka naan, który zastąpił w tym daniu standardowego tosta bądź naleśnika oraz dodatkowo MASALA BEANS, czyli klasyczną brytyjską fasolkę w hinduskim stylu. Ja byłem bardziej zachłanny i zdecydowałem się na zestaw THE BIG BOMBAY, który w menu określono jako „zbyt dobry, żeby go zjeść”. W składzie znalazły się: wspomniana fasolka, Akuri (pikantna jajecznica), grillowany bekon, kiełbaski Shropshire, grillowane grzyby oraz pomidory i bułeczki.

dishoom-1

To wszystko: a) wyglądało dobrze; b) smakowało dobrze; c) spowodowało, że po śniadaniu powinniśmy czym prędzej zaliczyć krótką drzemkę. Wyżej opisany posiłek z dwoma hebatami z mlekiem i przyprawami (HOUSE CHAI) kosztował niestety aż £27. Miało być posh, tanio nie będzie.

XVII wiek nie był dla Londyńczyków łaskawy. Ledwie skończyła się zaraza, która zdziesiątkowała miasto, a miasto natychmiast stanęło w obliczu gigantycznego pożaru w roku 1666. Spłonęło prawie całe londyńskie City, a ocalał jeden budynek przy Aldgate: pub Hoop & Grapes. Ponieważ większość stołecznych pubów oferuje dokładnie to samo menu warto skorzystać właśnie z tak historycznego miejsca i podziwiając drewniane podłogi i sufity pochłonąć kanapkę z paluszkami rybnymi z frytkami (FISH FINGER SANDWICH) i popić którymś z niszowych piw. Całość wyniesie £10. Ciut zaoszczędziliśmy.

hoop-grapes-1

hoop-grapes

Jeśli wczesny wieczór zastanie was w londyńskim Soho warto posilić się czymś wyjątkowym, na przykład homarem. Z pomocą przychodzi wtedy jedna z londyńskich hybryd o wymownej nazwie Burger & Lobster. Jak sama nazwa wskazuje – serwują tam wyłącznie burgery i homary. Te ostatnie dostaniecie w dwóch wersjach: albo w całości (THE WHOLE LOBSTER), albo w chrupiącej bułce z majonezem (LOBSTER ROLL). Każdy zestaw uzupełniony jest o frytki i sałatkę, a kosztuje dokładnie tyle samo: £20. Kolacja z dwoma cydrami lokalnej produkcji wyniesie was więc przeszło £50, ale cóż – znów powtórzę – ma być posh. Niech was zresztą ta cena nie zwiedzie. W większości lokali Burger & Lobster będziecie musieli również odczekać swoje zanim wreszcie znajdą dla was wolny stolik.

burger-lobster

burger-lobster-1

Po homarze wypiliście pewnie kilka wytworów brytyjskiej myśli browarniczej więc waszym ostatnim posiłkiem tego wyuzdanego dnia będą burgery. Ponieważ nie zdecydowaliście się na nie wcześniej, stawiając jednak na homara, macie okazję spróbować burgerów uznanych za najlepsze w Londynie. Okienko Bleecker St. znajduje się przy Old Spitafields Market. Kiedyś panowie dysponowali jedynie pojazdem, by w końcu dorobić się siedziby stacjonarnej. W menu niepodzielnie króluje BLEECKER BLACK, czyli burger z dwoma kawałkami krwistego mięsa wołowego, które zostały przełożone kaszanką, sosem i cebulą. Wygląda kontrowersyjnie, a smakuje wyśmienicie. Nawet A. dopytywała co to takie dobre w środku. Informacja o krwi i kaszy spowodowała, że pokiwała ze zrozumieniem głową i jadła dalej. Koszt z dwoma porcjami frytek: £27. Wydaliście już całkiem sporo na bycie posh, ale to i tak pewnie za mało by do prawdziwego „posh” nawet aspirować. Darujcie sobie więc desery, kupcie lody o smaku brownie Ben & Jerry’s w pobliskim Tesco i idźcie już do domu.

bleecker

bleecker-black