Spacerując ulicami stołeczno-królewskiego coraz częściej możecie natknąć się na najróżniejsze winiarnie. Nie bardzo wiadomo, czy służą one przede wszystkim piciu, kupowaniu na wynos czy degustacji pozycji z mocno ograniczonego menu. Faktem jest, że to zwykle wyjątkowo ładne i klimatyczne lokale, sprzyjające dłuższym posiedzeniom.
Autor: admin
W La Marsa cztery dni później
Tak to już jest w tym kraju, że jak tylko się szef odwróci to wypoczywamy. Niesiony przeczuciem (i awanturą, bo ponoć miałem do La Marsy iść z A., a poszedłem sam) wróciłem na Kalwaryjską. Oczom mym ukazał się… Tunezyjczyk i zupełnie inny lokal.
La Marsa i arabskie żarcie
Jestem zdeklarowanym wielbicielem filmu „Operacja Samum”. Uważam, że to produkcja idealna. Jest Linda, jest Kondrat, jest Lubaszenko, jest Bregović, no i jest Pasikowski. Takie męskie kino, gdzie wątek romantyczny ograniczony został do sceny łóżkowej z pierwszych minut i nagiej dublerki Anny Korcz. A co to ma wspólnego z jedzeniem? Już tłumaczę.
Najedzeni Fest i prosty falafel
Najedzeni Fest to jedna z tych inicjatyw, którym każdy miłośnik dobrego jedzenia winien przyklasnąć. Idea prosta do bólu: zbierzmy przedstawicieli najciekawszych lokali i wytwórców w jednym miejscu, zagońmy tam wygłodniałą gawiedź i pokażmy jak powinno się jeść. Czasem bywa jednak tak, że nawet najwspanialsza idea marnieje w zderzeniu z szarą rzeczywistością.
Pod Norenami: kupuję to
Sceptyczny byłem bardzo, bo nie lubię koloryzowania w menu. Sceptyczny byłem jeszcze bardziej, bo wegetariańskie lokale od dawna mnie rozczarowywały. Sceptyczny byłem najbardziej, bo ulica Krupnicza to takie kulinarne Waterloo, gdzie poległo wiele ciekawych idei gastronomicznych. Restauracja Pod Norenami jednak mnie kupiła i gotów jestem ją polecać wszystkim, nawet najbardziej zatwardziałym mięsożercom.
Nova Krova… bez krowy
Należę do jednostek wszystkożernych. Owszem, jest kilka potraw, które staram się omijać szerokim łukiem, bądź traktować z pewną dozą nieufności. W gruncie rzeczy nie uprzedzam się jednak do żadnej kuchni i żadnego produktu, który można zjeść. Co za tym idzie, nie przeszkadzają mi dania bezmięsne. Do czasu.
Gratulacje dla Martina i ochrzan dla realizatorów
Przyznam się do czegoś, jeśli kibicuję jakiemuś uczestnikowi programu typu reality show, to nigdy ten ktoś nie wygrywa. Było tak już od czasów, kiedy cała Polska z niecierpliwością czekała na wieczorny odcinek Big Brothera. Ten, w którym pokazywano sceny spod pozbawionego parawanu prysznica. Dziś coś drgnęło.
Edo Fusion i przegląd sceny dalekowschodniej
Jakiś czas temu zauważyłem, że spożycie dalekowschodniego obiadu nie nastręcza w Polsce trudności. Liczba tanich barów chińsko-wietnamskich równa się, lub nawet przewyższa liczbę rodzimych barów mlecznych. Biorąc pod uwagę rosnącą popularność sushi barów można dojść do wniosku, że Polska Azją stoi. Problem zaczyna się wtedy, kiedy mamy ochotę na coś innego i ciut bardziej wyszukanego….
Top Chef vs MasterChef z dynią w tle
Nie mam absolutnie żadnego wykształcenia kulinarnego. Wszystko co gotuję wynika: a) z książek, gazet i YouTube’a; b) z porad babci; c) z własnego widzimisię. Z mediami jest ciut inaczej. Tutaj mogę się nieco wymądrzać, bo po coś w tych salach wykładowych przez 5 lat siedziałem.
Fish & chips w barze Dorsche
Zwykle cieszę się jedzeniem. A. często nie może uwierzyć, jak można aż tak przeżywać jutrzejszy obiad, bądź weekendowe śniadania. Jak można godzinami gapić się w telewizor, bo akurat gotują kurczaka. Dziś jedzeniem się nie cieszyłem. Powiem więcej, zastanawiałem się, czy jakiekolwiek recenzje kulinarne mają jeszcze sens. Czy nie są przysłowiowym „pocałunkiem śmierci” dla tych wszystkich…