Są miejsca, które nie potrzebują wiele czasu aby zelektryzować społeczność lokalną. Alebriche to jedno z nich, bo ledwie otwarte, a już zdążyło sporo namieszać. Wśród krytyków i znajomych.
miejsca
Vega czyli szybko, zimno, samoobsługowo
I znów bar wegetariański, i znów samoobsługa, i znów podgrzewacze. Po trzech wizytach w bezmięsnych przybytkach dochodzę do zaskakujących wniosków – wegetarianom należy współczuć, bo nikt o nich w tym mieście nie dba.
Glony po indyjsku
Jeśli ktoś otwiera knajpę i wymyśla dla niej nazwę Glonojad, to reklamę ma z głowy. Nazwa broni się sama.
Kartka z Torunia
Krakusy to dosyć nieznośni ludzie. W ogromnej większości są przekonni (najprawdopodobniej słusznie), o wyższości własnego miasta nad innymi zakątkami galaktyki.
Na Zabłociu, w papuamu
Miało być wegetariańsko i będzie wegetariańsko. Aby jednak nie rzucać się od razu na głęboką wodę zwiedzanie bezmięsnych lokali postanowiłem rozpocząć od miejsca, w którym już kiedyś byłem. Przypadkiem raczej tam nie traficie, bo lokalizacja bardzo oryginalna. Jak cała knajpka zresztą.
Trochę Lwowa pod Wawelem
Jak do tej pory udało mi się odwiedzić Ukrainę dwukrotnie. Ostatnim razem, korzystając z dobrodziejstw tanich linii lotniczych zawitałem do Kijowa – miasta, które może się poszczycić lepszą renomą, niż na to w istocie zasługuje. Poza urzekającymi socrealistycznymi stacjami metra uwagę w ukraińskiej stolicy zwraca stężenie czarnych Mercedesów G na metr kwadratowy. Więcej ich chyba…
Korek na Czystej
Teoretycznie to trasa przelotowa dla studentów AGH na Rynek więc powinny się nią przechadzać tłumy. Z drugiej strony – po cóż studenci AGH mieliby w ciągu dnia chodzić na Rynek? Nie chodzi bynajmniej o to, że uważam ich za dzięciołów ślęczących jedynie w podręcznikach i nieczułych na te metafizyczne uroki stolicy polskiej kultury. Wręcz przeciwnie!…