Bałkanica to miejsce, o którym głośno było na długo przed otwarciem. Z jednej strony z powodu bałkańskiej posuchy na krakowskiej scenie gastronomicznej, a z drugiej przez niezły PR. Lokal mieści się na ulicy Czystej, którą kiedyś dawno, dawno temu uznałem za kulinarną pustynię na Starym Mieście. Od tamtego czasu wiele się jednak zmieniło.
miejsca
Zalewajka i sprawa olimpijska
„A wypowiem się!” – pomyślałem i tak też powstał poniższy wpis. Długo się przed tym broniłem, bo – po pierwsze – można sobie wrogów narobić, a po drugie nie lubię tematów z głównego nurtu. Zginąć można po prostu w tym gąszczu opinii. Organizacja Zimowych Igrzysk Olimpijskich to w końcu sprawa, która podzieliła krakowian w równym…
A w RotiRoti wciąż przeciętnie
Jest na świecie takie zjawisko, jak niestandardowa promocja lokali gastronomicznych. Polega ona na ciągłym komunikowaniu nowych promocji, ofert specjalnych bądź zniżek. Zjawisko to dotyczy restauracji, które są zwyczajnie do dupy.
Mick Jagger wśród burgerów
I znów będzie o burgerach. Trochę monotonnie się zrobiło nie? Fakt jest jednak taki, że to ostatnio najmodniejsze jedzenie w mieście. Nagle wszyscy sądzą, że jedzenie burgera czyni z nich kulinarnie oświeconych, bo przecież oni jedzą tego „prawdziwego”, a nie świństwo z fast foodów. Prawda jest jednak taka, że czasem w burgerowniach macie do czynienia…
Paje w Rondzie przy rondzie
Miałem kiedyś kolegę, który prawo jazdy wywalczył sobie w Stanach Zjednoczonych. Za oceanem uczył się obsługi samochodu i dróg publicznych, a efektem ubocznym tych wydarzeń jest fakt, że nie ma zielonego pojęcia jak korzystać z ronda.
Grill kaukaski w środku zimy
Spacerując ulicami stołeczno-królewskiego coraz częściej możecie natknąć się na najróżniejsze winiarnie. Nie bardzo wiadomo, czy służą one przede wszystkim piciu, kupowaniu na wynos czy degustacji pozycji z mocno ograniczonego menu. Faktem jest, że to zwykle wyjątkowo ładne i klimatyczne lokale, sprzyjające dłuższym posiedzeniom.
W La Marsa cztery dni później
Tak to już jest w tym kraju, że jak tylko się szef odwróci to wypoczywamy. Niesiony przeczuciem (i awanturą, bo ponoć miałem do La Marsy iść z A., a poszedłem sam) wróciłem na Kalwaryjską. Oczom mym ukazał się… Tunezyjczyk i zupełnie inny lokal.
La Marsa i arabskie żarcie
Jestem zdeklarowanym wielbicielem filmu „Operacja Samum”. Uważam, że to produkcja idealna. Jest Linda, jest Kondrat, jest Lubaszenko, jest Bregović, no i jest Pasikowski. Takie męskie kino, gdzie wątek romantyczny ograniczony został do sceny łóżkowej z pierwszych minut i nagiej dublerki Anny Korcz. A co to ma wspólnego z jedzeniem? Już tłumaczę.
Pod Norenami: kupuję to
Sceptyczny byłem bardzo, bo nie lubię koloryzowania w menu. Sceptyczny byłem jeszcze bardziej, bo wegetariańskie lokale od dawna mnie rozczarowywały. Sceptyczny byłem najbardziej, bo ulica Krupnicza to takie kulinarne Waterloo, gdzie poległo wiele ciekawych idei gastronomicznych. Restauracja Pod Norenami jednak mnie kupiła i gotów jestem ją polecać wszystkim, nawet najbardziej zatwardziałym mięsożercom.
Nova Krova… bez krowy
Należę do jednostek wszystkożernych. Owszem, jest kilka potraw, które staram się omijać szerokim łukiem, bądź traktować z pewną dozą nieufności. W gruncie rzeczy nie uprzedzam się jednak do żadnej kuchni i żadnego produktu, który można zjeść. Co za tym idzie, nie przeszkadzają mi dania bezmięsne. Do czasu.